Wielka zapomniana rocznica i najstarsza granica
Już za chwilę 27 września 2022 roku minie równo 600 lat od wydarzenia historycznego, które zdefiniowało „geopolitykę” naszej części Europy na ponad 500 lat! Data zawarcia pokoju w Mełnie w 1422 z pewnością nie przebiła się do powszechnej świadomości, jak miało to miejsce ze stoczoną 12 lat wcześniej bitwą pod Grunwaldem.
Ale dla Suwalszczyzny i sąsiednich Mazur była chyba najważniejszym wydarzeniem w ich historii do czasu wojen światowych. Wydarzeniem, którego skutki i ślady widoczne są do dziś. Stworzono wówczas granicę, która była bodaj najdłużej obowiązującą granicą w historii Polski. Początkowo zapewne mocno umownej. Przebiegała bowiem środkiem wielkich puszcz, gdzie po pokonaniu i wygnaniu niegdyś zamieszkujących te ziemie Jaćwingów, nie było ludzkich osad. Z czasem jednak – wraz z osiedlaniem się ludzi stawała się coraz bardziej wyraźna a w konsekwencji z końcem swojego istnienia wraz z wybuchem II Wojny Światowej – wroga.
I choć Mazury są polskie od kilkudziesięciu lat, to ta granica wciąż istnieje. Choćby w świadomości mieszkańców Suwalszczyzny. Kiedy przyjedziesz tu po raz pierwszy i powiesz, że jesteś na Podlasiu (to w końcu województwo podlaskie), to – mówiąc delikatnie – nie spotkasz się z życzliwością. Ale może być gorzej, kiedy powiesz, że to … Mazury. Bo Mazury to przecież Prusy, to Niemcy. A tutaj była Rzeczpospolita Obojga Narodów, było Księstwo Warszawskie, była wreszcie II Rzeczpospolita.
W sumie to nie wiadomo dlaczego dla sporej części Polaków Suwalszczyzna to dziś Mazury. Bo i tu i tu są jeziora? Ale przecież, nawet pomijając historię, to nawet geograficznie są to dwie różne krainy. Tam jest pojezierze Mazurskie a tutaj Pojezierze Litewskie.
Fizycznych śladów samej granicy nie zostało już wiele. Choć jeden z nich robi wrażenie i warto go odwiedzić w drodze na Suwalszczyznę. To słup stojący na trójstyku granic. Nie ten chętnie odwiedzany przez turystów dzielący Polskę, Litwę i Rosję. Tylko o wiele starszy z … 1545 roku. Stoi skromnie na polance na brzegu rzeki Ełk w Boguszach, w gminie Prostki. A kiedyś był ważnym punktem, który dzielił Koronę Królestwa Polskiego, Wielkie Księstwo Litewskie i Prusy Książęce. Na tyle ważnym, że pamiątkowa tablica, która kiedyś na nim wisiała, trafiła do muzeum w Królewcu.
Kiedy Zygmunt August sprawował rządy w państwie ojca a (jednocześnie) margrabia Albrecht I panował, ów nad Jagiełły dwojga imion starodawnymi grodami, ten nad krajem Prusów w pokoju piastował władzę, wzniesiony został ten słup, który miał oznaczać linię graniczną kraju oraz rozgraniczać tereny obu władców roku 1545 miesiąca sierpnia.
Dziś można na nim podziwiać jej kopię.
Znacznie ciekawsze od szukania pozostałości samej granicy jest szukanie różnic po jej obu stronach. Wystarczy przejechać się z Wiżajn do Dubeninek, z Bakałarzewa do Olecka lub z Rajgrodu do Ełku, żeby wyraźnie dostrzec kiedy wjeżdżamy do dawnych Prus. Krajobraz zmienia się stopniowo, płynnie. Ale już architektura czy rozmieszczenie domostw we wsiach wyraźnie wskazuje, że wjechaliśmy do innego „kraju”.
Polecam taką właśnie wycieczkę śladami tych różnic. Nie trzeba w tym celu mieć żadnych starych map, wystarczy sprawdzić w Google Maps jak biegnie granica pomiędzy województwami warmińsko-mazurskim a podlaskim (swoją drogą dlaczego nie podlasko-suwalskim?) i podążać wzdłuż niej. Gwarantuję, że taka wycieczka poza aspektem historycznym pozwoli Wam nacieszyć też oczy widokami i dziką przyrodą. A i bunkry też będą!
Temat granic i podziałów w ostatnich latach odżył na nowo. Jeśli zainteresowałem Cię tym wpisem, sięgnij po dopiero co wydaną książę Aleksandry Domańskiej, Trójstyk – gawęda o granicach, której autorka snuje opowieść o granicy, której już nie ma.
Ja również do tematu granicy chciałbym wracać. Do granicy między wielkimi puszczami (Merecką, Przełomską i Perstuńską). I do granicy samej Suwalszczyzny podzielonej dziś między dwa państwa. I granicy dawnej Jaćwieży.
Je na szczęście wciąż można swobodnie przekraczać.