Knut-Olof Falk, Hańcza, Szurpiły i Wingranki

Ejszeryszki, Jegliniszki, Lizdejki. Wigry, Hańcza i Szeszupa. Kojle, Perty, Purwin. Kto pierwszy raz przyjedzie na Suwalszczyznę, z pewnością zdziwi się, skąd wzięły się tak egzotyczne i niesłowiańskie nazwy miejscowości, jezior i rzek. Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się o co najmniej 800 lat a także sięgnąć do dorobku naukowego pewnego… Szweda.  
Czym właściwie jest toponomastyka? To dział onomastyki (nauki o nazwach własnych) zajmujący się nazwami miejsc, czyli toponimami. Specjalizował się w niej wielki przyjaciel Suwalszczyzny Knut-Olof Falk. Był slawistą i bałtystą. Gdzie indziej znalazłby lepsze miejsce do badań niż na pograniczu krajów bałtyckich i słowiańskich, a więc na Suwalszczyźnie? Przed II wojną światową pracował zarówno na Uniwersytecie Jagiellońskim jak i w Kownie. Doktorat poświęcił badaniu nazw miejscowości i wód podsuwalskiej gminy Huta, czyli okolic jeziora Wigry. Dowodził, że rodowód tutejszych toponimów sięga czasów, kiedy teren ten był pod władaniem bałtyckiego/bałtyjskiego (spór o te określenie wciąż między historykami i archeologami trwa) plemienia Jaćwingów.

Bondziszki

Sami Jaćwingowie są tematem na kolejne, co najmniej kilka, wpisów i na pewno do nich wrócę. Na potrzeby tego tekstu wystarczy powiedzieć, że byli krewniakami Prusów, a ich włości sięgały Mazur na zachodzie, Biebrzy na południu i Niemna na wschodzie. Ich – niestety nieznana szerzej historia – niewiele ustępuje sławnym na całym świecie Wikingom. Zamiast jednak zapisywać swoje dzieje, woleli zajmować się łupieniem sąsiadów, więc po tym jak zostali pokonani przez sąsiadów i przegnani na Litwę, Sambię a częściowo na Mazowsze, pamięć o nich i ich języku uległa zapomnieniu. No, może poza samą Suwalszczyzną, gdzie część osób jeszcze w XIX wiecznych spisach ludności, jako narodowość deklarowała “Jaćwingowie”. Powszechnie dziś są nieznani.
I tu wracamy do biegle posługującego się językiem polskim Szweda (co ciekawe żona profesora, jego rodaczka, Dagmar Falk, również władała literacką polszczyzną). Knut-Olof Falk dowodził bowiem, że resztki języka Jaćwingów pozostały właśnie w nazwach geograficznych. Szczególnie wód, bo te w przeciwieństwie do osad ludzkich, nie giną. W pracy posługiwał się nowoczesnymi metodami toponomastyki. Nie siedział w zaciszu gabinetu rozmyślając jak mogła powstać dana nazwa, tylko… ruszył w teren.

Dolina Szelmentki, parę kilometrów dalej rzeka wpada do Szeszupy

Falk słusznie zauważył, że pierwotne nazwy jaćwieskie zostały przez wieki zlituanizowane i zeslawizowane (głównie przez ruski – to on był oficjalnym językiem w Wielkim Księstwie Litewskim, sam litewski był używany przez ludność wiejską). Szwedzki badacz ruszył więc w teren, by przy pomocy informatorów i badań terenowych szukać jaćwieskiego pochodzenia tych dziwnych, suwalskich nazw. Podczas prac na Litwie mieszkał nad jeziorem Metelys u miejscowego rybaka, a w Polsce u murarza Jana Nowosadki nad Wigrami. To miejscowi byli dla niego najważniejszym źródłem wiedzy. Równie ciekawa była metoda badań terenowych. W nazwie jednej z niewielkich rzek odnajduje odniesienie do kamienia, wyrusza więc środkiem jej koryta i własnymi stopami potwierdza, że dno jest tak kamieniste, jak wyłożona brukiem ulica. Rozmawia z rybakami, bo interesują go nie tylko same jeziora i rzeki, ale też tonie, czyli miejsca gdzie można ciągnąć sieci po dnie. Same Wigry mają takich miejsc 313. Wyobrażacie to sobie? 313 różnych miejsc na jednym jeziorze, które rybacy znają i nazywają. Cieszkiniajki, Multer, Skrzynka, Wielka Żabowa, Boczny Usraniec, Skutnik. Ta ostatnia nazwa jako jedna z niewielu to właśnie bałtycka pozostałość. Większości nazwy nadali już pojaćwiescy mieszkańcy.
Oczywiście Falk nie gardził też źródłami pisanymi. W Bibliotece Krasińskich w Warszawie odnalazł archiwa … wigierskich kamedułów. Dzięki temu, że je sfotografował, przetrwały dla potomnych, bo dokumenty Niemcy spalili w czasie wojny. To wojna przerwała też przygodę profesora z Suwalszczyzną. Doktorat “Wody wigierskie i huciańskie” wydał już w Szwecji (po polsku, co było pewnym politycznym manifestem).
Na Suwalszczyznę wrócił dopiero z końcem lat 50 jako uczestnik Kompleksowej Ekspedycji Jaćwieskiej, czyli wielkich badań nad bałtycką przeszłością Suwalszczyzny. Ekspedycja jest zresztą na liście tematów, do których z pewnością wrócę. Później kierował jeszcze ekspedycją szwedzką, która kontynuowała badania na Suwalszczyźnie.
Zainteresowanych krótką biografią samego Knuta Olofa Falka odsyłam tutaj i tutaj.

Sześciwłóki

Wiem, że miało być o nazwach, a nie biografii szwedzkiego uczonego, ale nie da się o nich opowiedzieć, bez przywołania osoby profesora Falka. Skoro więc już wiemy, że egzotyczne nazwy pochodzą z podobnego do pruskiego języka Jaćwingów lub osadnictwa litewskiego możemy przejść do konkretnych przykładów.
Zacznijmy od odróżnienia, które nazwy pochodzą od języka litewskich osadników, a które od Jaćwingów. Falk podaje doskonały przykład. Na zachód od Suwałk są jeziora Okmin Okminek. Akmuo to po litewsku kamień, a dno jeziora jest właśnie kamieniami usłane. Ale już na Sejneńszczyźnie znajdziemy jezioro Sztabinki. Stabis to w staropruskim, który jest najbliższy jaćwieskiemu, kamień. Na jednym więc terenie mamy dwie nazwy pochodzące od kamienia a brzmiące zupełnie inaczej. Być może więc nad Okminem nie było Jaćwingów albo mieli na nazwanie tego jeziora zupełnie inną nazwę. Z kolei koło Sejn nazwa przetrwała czas pomiędzy ich “zagładą” a ponownym zasiedleniem tych ziem.

Dolina Szeszupy

Przenieśmy się w okolice moich Pobondzi do wsi Jodoziory. Falk nazywa ją Jodjeziory (w wielu przypadkach ostatnie kilkadziesiąt lat zmieniło wiele nazw, ot choćby Pobondzie było Pobądziami). Litwini nazywają je Juodazeriai. Wieś leży nad pięknym jeziorem Czarnym a czarny to po litewsku juodas. Jodoziory to więc Czarne Jezioro. Gdyby nazwa miała mieć pochodzenie Jaćwieskie zawierałaby przedrostek kirsnan. Jak rzeka Kirsna. (Nazwisko Kiersnowski ma również korzenie jaćwieskie). Ale już sąsiedzko, po drugiej stronie jezior Czarnego i Białego, są Smolniki – nazwa jak najbardziej słowiańska i oczywiście odnosząca się do osiedleńców, którzy się zajmowali smolarstwem. I dalej, 70 metrów poniżej Smolnik, znów jaćwieskie nazwy przepięknych jezior: Kojle, Perty, Purwin. Trzy różne źródła nazw na przestrzeni 1,5 km.

Jezioro Wigry. W miejscu gdzie Kameduli zbudowali klasztor, wcześniej, prawdopodobnie schronili się ostatni Jaćwingowie.

Zajmijmy się chyba najbardziej znanym z jaćwieskich słów. Wigrami! Tak, perła Suwalszczyzny ma niezaprzeczalnie właśnie jaćwieskie źródło. Pierwiastek vingr jest zarówno po polskiej jak i litewskiej części Suwalszczyzny powszechny. Znajdziemy go też w sąsiednich prusach. Oznacza kręty i nie trzeba wizyty w terenie, żeby ją zrozumieć. Spójrzmy na Wigry na mapie. W uproszczeniu jezioro przypomina literę S ale jednocześnie ma niezliczoną ilość zatoczek, zakrętów i zawijasów. Falk wspomina, że nawet miejscowi tracą tu czasem orientację. Z kolei niedaleko Rutki-Tartak, 40 km od Wigier, znajdziemy Wigrę. Trudno szukać na tej 15 kilometrowej rzece (dopływie Szeszupy) choć kilkuset metrów prostego odcinka. Ale już wsie nad rzeką nazywają się Wingrany Wingranki. A nie Wigrany i Wigranki. Skąd ta – zdawałoby się niewielka – różnica? Falk twierdzi, że to wersje z -in są starsze i pierwotne. I to właśnie Jaćwingowie pozbyli się n. Dowodem jest to, że n zanikło w centrum ich panowania, czyli na polskiej Suwalszczyźnie. Ponadto taki zapis bez n znajdziemy już w źródłach z końca XIII wieku, kiedy jeszcze tu panowali. A wszędzie wokół n występowało. Litewscy osadnicy, którzy przybyli tu po nich, zachowali jaćwieskie Wigry i Wigrę. I zapisali te nazwy już w aktach majątkowych pisanych po rusku.
Drugie powszechnie w Polsce znane słowo o jaćwieskim rodowodzie to Hańcza. Mówimy zarówno o Hańczy – najgłębszym jeziorze w Polsce, jak i słynnej rzece Czarnej Hańczy. Tutaj historia wydaje się być jeszcze ciekawsza. Chyba wszystkie przewodniki i artykuły o  Suwalszczyźnie, na które traficie, przyjmują najpowszechniejsze wytłumaczenie, że Hańcza pochodzi od staropruskiego antis, czyli kaczka. Język białoruski dorzucił tu jedynie swoje H i tak powstała Hańcza. Trudno temu wyjaśnieniu odmówić logiki. Sam Falk przyznaje, że nie tylko na tych terenach nazywanie jezior od kaczek się zdarza.

Jezioro Hańcza, najgłębsze jezioro w Polsce i na całym niżu europejskim

Ale Hańcza to jezioro spore i nadanie jego nazwy od małych ptaków byłoby mało prawdopodobne. Tym bardziej, że parędziesiąt kilometrów na wschód, na Litwie (ale wciąż w historycznej Jaćwieży) jest jezioro Ančia i przepływająca przez nie (tak samo jak u nas) rzeka… Biała Hańcza (Baltoji Ančia). Podobieństwa dotyczą też samych jezior, które głębokimi korytami płyną przez pagórkowaty teren. Z obu rzeki wypływają na południowy-wschód. I to właśnie z koryta a nie od kaczki wywodzi Ancię Falk. Tylko nie od litewskiego a łotewskiego, który jest drugim i jedynym do dziś używanym językiem bałtyckim. Zestawia anca z lotewskim uots, uote. Łotewskie uo to litewskie an. W dodatku znajduje potwierdzenie swoich przypuszczeń w warunkach terenowych (jeziora rynnowe, w długich i wąskich “korytach”). Jest więc bardziej prawdopodobne, że dwie takie same nazwy pochodzą od wyglądu samych jezior i rzek a nie kaczek. Hańcza to więc Korytnica?
Jeszcze dalej idzie Jerzy Nalepa (profesor tego samego, co Falk, Uniwersytetu w Lund). W książce “Jaćwięgowie. Nazwa i lokalizacja” stawia tezę, że nazwa tego ludu właśnie od Hańczy pochodzi. Słowianie nazywali ich Jaćwięgami, Jedźwięgami. Zdaniem Nalepy wywodzić tę nazwę należy od Ant-więgów. Mieszkańców krainy Hańczy. Ancy. Badania archeologów zdają się potwierdzać, że to właśnie pomiędzy Czarną i Białą Hańczą była najważniejsza część ich terytorium. Więc takie wytłumaczenie “trzyma się kupy”.

Sudowia. Nieistniejąca już spółdzielnia mleczarska. Punkt odbioru mleka w Maszutkiniach.

Z kolei Aleksander Kamiński (tak, ten od Kamieni na szaniec. On również był członkiem Ekspedycji Jaćwieskiej) w książce Jaćwież, podaje całe zestawienie jaćwieskich “pewniaków”. Nazw pochodzących od samych słów, pod którymi byli znani Ci wojownicy, czyli Jaćwingowie, Sudowowie i Dajnowowie. Choćby leżące przy samej granicy z Litwą Sudawskie. Miejsce mało znane a przepiękne. Znajdziecie tam ruiny leżącego nad jeziorem starego folwarku (zbudowanego w stylu zakopiańskim!) i nieprzebadanego jeszcze, pięknie widocznego w terenie, grodziska, które miejscowi zwą Gulberkiem a czasem… Małą Warszawą. A kawałek dalej w lesie resztki folwarku Skombobole. Suwalszczyzna zachwyca nazwami.
Również inne miejsca znane z jaćwieskich grodzisk, mają staropruskie nazwy. Szurpiły, które nazwę wzięły od pobliskiego grodu na dzisiejszej Górze Zamkowej (prawdopodobnie w pewnym czasie będącej pod władaniem wodza Siurpy). Grodu oblanego wodami jezior Szurpiły, Jegłówek (egle to świerk), Jegłóweczek Tchliczysko
Czy robiący równie duże jak Góra Zamkowa a zdecydowanie mniej znane grodzisko w Jeglińcu. A jak już przy górach zamkowych na Suwalszczyźnie jesteśmy. Tutaj etymologia jest chyba oczywista. Ciekawe jest natomiast to, w jaki sposób pamięć o miejscach, gdzie stały jaćwieskie grody, przetrwała do dziś. I tak np. wzgórze Zamczysko Rowelach nie wyróżnia się niczym pośród wielu okolicznych, jemu podobnych. A jednak mieszkańcy doskonale potrafią je wskazać i powiedzieć, że stał tam kiedyś “jaćwieski zamek”.

Okolice Zamczyska w Rowelach

Prawdopodobnie równie stara jest nazwa polskiego bieguna zimna (tutaj przeczytasz więcej o suwalskich zimach), czyli Wiżajn. Pierwsze wzmianki o nich pochodzą z 1253 roku, kiedy Jaćwingowie nie zostali jeszcze ostateczni podbici. Wtedy miejsce nad jeziorem o tej samej nazwie wymieniono jako Weyze. Prawdopodobnie nazwa oznaczała rak. W litewskim rak to vėžys. Zapewne więc w jaćwieskim było podobnie. Raki powtarzają się również w późniejszej historii tej wsi (niegdyś posiadającej prawa miejskie). Podobno już w XIV wieku (a więc w czasie plemiennej pustki, kiedy Jaćwingów już tu nie było, a litewscy osadnicy jeszcze się „tłumnie” nie pojawili) stała tu karczma, która słynęła z ich podawania. Legenda głosi, że w 1409 zajadał się tu nimi sam Władysław II Jagiełło. Dziś w miejscu, w którym było jaćwieskie grodzisko stoi katolicki kościół pw. św. Teresy a w jeziorze nie ma raków.

Ślady wilka?

To oczywiście tylko kilka przykładów. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu inaczej będziecie patrzyli na “dziwne” suwalskie nazwy. Na przykład na Wiłkopedzie – zabawne? A wiecie, że to z litewskiego “ślady wilka”? Brzmi od razu poważniej!